Ołomuniec zbałamucił mnie zupełnie, odkrył jakąś nową
jakość, niespodziewaną synergię pełną pozytywnych zaskoczeń. Oczywiście zawsze
spodziewam się czegoś miłego gdy myślę o Czechach, gdy się tam znajduję, gdy wczuwam
się i odkrywam ten klimat, no i zapamiętałem pewnie akurat te detale, które tak
mile mnie łaskotały, ale po Ostrawie poczułem się w tym mieście jednak zupełnie
inaczej. Może tak jak sobie wyobrażałem stan duszy i ciała w mistycznym
zespoleniu z miejscem, gdy opisuje to w niesamowicie smakowity sposób Hrabal,
zachwycając się detalami i całościowym misternym aktem picia „dziesiąteczki” w
którymś kolejnym, ale jak zwykle swojskim barze. Choć akurat my w czasie tej
wyprawy pijaliśmy w tych barach tylko „jedenastki” i „dwunastki”, jak to
Polacy, przyzwyczajeni do mocy i bardziej wyrazistego smaku.
Dworzec wita stylowym sgraffito i ja już wiem, że w tym
mieście dusza tańczy
Dla kolejnej odmiany nie ma tak wiele tego socsakralizmu, którego doświadczyliśmy
w Ostrawie. To wyśmienite określenie zapodał mi mój kolega po moich zachwytach
detalami czeskiej socrealistycznej architektury; idealnie oddaje ten klimat,
gdy budynki urzędnicze są czasem wykwintniej ozdobione niż budynki sakralne.
Gdy jednak próbowałem dotrzeć do źródeł tego terminu trafiłem tylko na wywiad z
Pendereckim, który tym terminem szydził z nowych nurtów muzyki wykorzystujących
elementy sakralne. Jest jednak kosmiczne, odlotowe miejsce w centralnym punkcie
rynku, które idealnie oddaje błyskotliwość tego terminu socsakralizm – to zegar
astronomiczny z XV wieku, który obecną formę „zawdzięcza” tradycyjnemu gwałtowi
komunizmu na kulturze, którego dokonano w 1953 roku. Jest tam wszystko – mapa nieba,
zwykły zegar, przesuwające się figurki, znaki zodiaku, medaliony umieszczone po
bocznych stronach niszy, które przedstawiają prace charakterystyczne dla
poszczególnych miesięcy roku, a nawet całoroczny kalendarz imienin! Mnogość
detali jest ogromna, na ich podziwianiu można tam spędzić sporo czasu.
Olomouc ogólnie zachwyca architektonicznie starym miastem,
przewodniki zachłystują się tą starówką, czemu się w sumie nie dziwię. Żal
trochę, bo nie udało nam się zawędrować wszędzie, gdzie instynkt podpowiadał, a
z tego co widzieliśmy, to na pewno było by warto. Spacer po mieście poddaliśmy
pod dyktando przypadkowi i bardzo dobrze się stało – znajdujemy choćby całkiem
przypadkiem maleńką budkę z meksykańskimi, pysznymi fastfoodami –ulokowana w
jakimś nic nie znaczącym zaułku, była tak mikroskopijna, zaledwie z okienkiem
do porozumiewania się z obsługą, że na pewno nie znalazłaby się w żadnym
przewodniku. I to jest najwspanialsza zaleta chaotycznego przemierzania miast,
że trafić można na coś, czego nie ujmie żaden przewodnik.
Pozostałość po streetart festival 2015 – mr dheo „King
Edward VII”
Czeska uliczna odmiana „Faktu” – przy ich klimacie
egzystencjalnym to musi być kompletny odlot.
Ołomuńska muralna prognoza pogody – po czwartku nie ma jutra,
haha
Kolejnym owocem turystycznego chaosu był koncert, na który
trafiliśmy, jako zbieg wielu okoliczności. Po wizycie w losowej winotece przed
udaniem się w stronę bajkowo kolorowej cerkwi, zajrzeliśmy do fastfoodu, gdzie
kupujemy trójkąty margerity po 10 koron zaledwie. W oczekiwaniu podśmiewujemy
się z niechudego zbuntowanego młodzieńca, który kupuje to samo co my, ale jak
to czeski punk, ma wielką „Anarchię” na plecach bluzy, która aż kłuje w oczy,
po czym chłopak odwraca się do nas i pyta: „Wy je panki?” „Ano, my je panki z
Polski”. Dowiadujemy się, że tuż tuż, nieopodal, w knajpie „15 minut Club” jest
koncert punkowy – co było robić, w podskokach pobiegliśmy, najpierw podziwiając
oczojebną cerkiew.
Na koncercie grały
4 kapele: Do řady!, SPS, Normals?! i Blood Mary, sama knajpa urocza, las półmetrowych
irokezów, metalowcy, dziewuchy, które trafiły na koncert myśląc, że to
dyskoteka, istny misz-masz. Piwo leje się na hektolitry, wszyscy palą w trakcie
koncertu, dawno w tak zadymionej knajpie nie byłem, muzyka jak to czeski punk –
nie strawiłem jej, ale obok jest też winoteka, więc bierzemy białe wino w
litrowej plastikowej butelce, rześkie i świeże. Niesamowite było wszystko po
kolei.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz