wtorek, 27 kwietnia 2010

WPIS USUNIĘTY

W związku z naruszeniem regulaminu serwisu dot. ograniczeń dotyczących zawartości bloga wpis został usunięty. Jeżeli nie pojawi się komunikat ostrzegający o dostępie tylko osób dorosłych lub blog zostanie ponownie oflagowany, konto Google może zostać zablokowane. Administrator serwisu.

niedziela, 25 kwietnia 2010

KONCERTOWE 5-CIO LECIE NONSAKRUM

    „Kiedy jesteś gdzieś z pijakiem, możesz zauważyć, jak pijak napełnia twój kieliszek, żeby móc opróżnić swój. Dopóki pijesz, picie jest w porządku. Dwoje to jest towarzystwo. Picie jest zabawne. Jeżeli stoi przed wami butelka, to nawet jeżeli twój kieliszek nie jest jeszcze pusty, pijak doleje trochę do twojego kieliszka, zanim napełni swój.” Co to ma wspólnego z koncertem hardcore’wym? Nic. No, może trochę. To cytat z nowej książki Chucka Palahniuka „Niewidzialne potwory” i jeżeli w muzyce pewne rzeczy są osiągnięte w skrajnej formie, jak robi to np. NONSAKRUM, to w literaturze robi to tenże autor. A może jeszcze to, że zastanawia mnie czasem, co ci hardkorowcy w czapkach z daszkiem wiedzą o hardkorze koncertowym…  tym pijackim… Czy gdyby przed koncertem musieli wytrąbić wódkę z gwinta, też byliby tacy hardzi? Gdyby próbowali, jak G. i B.,  podjebać patrol policji do ich przełożonego za niezatrzymanie ich za picie w miejscu publicznym, czy też byliby tacy pozytywni? Gdyby wypalili 40 fajek od rana, też byliby tacy skoczni? Gdyby od 20 czy 25 lat chodzili na koncerty i cały ten zgiełk, szum, hałas i stukot obijał się o wnętrze czaszki jak bokserowi przez wszystkie walki na ringu, to wciąż byli by tacy tru? A po tym wszystkim trzeba spędzić ten koncert z piwem w ręku, bronić szklanki z tym drogocennym płynem przed rozszalałą skaczącą zgrają i wysłuchać tej ściany dźwięku kiwając głową i chłonąc każdym kawałkiem skóry, każdym włosem i każdym kawałkiem ubrania ten gęsty papierosowy dym tunelowy. Czy po tym wszystkim da się delektować muzyką? No da się, to w końcu kardkor bez dresów.
    Ale z drugiej strony, po nie tak krótkim wcale zniesmaczeniu tym dresowo-gimnastycznym spektaklem, pomyślałem, że ten nieco ”obciachowy” imidż [no nie miałem aparatu akurat!] może być w prostej linii kontynuacją punk rockowej stylistyki szokowania. Dresy adidasa, białe buty do czarnych spodni z białym paskiem [i oczywiście „Vegan”] i koszulką w spodniach, rozkroki sceniczne, grzywki zaczesane, taneczna choreografia i harcerskie zabawy grupowe to wszystko nie pasowało mi do tej muzyki, ale potem ten przebłysk – to wciąż jest punk rock chyba. Może są pozytywni, są strajtedżami, mają zamerykanizowane myślenie muzyczne, ale skoro mnie przez chwilę zniesmaczyli to punk żyje [może i gnije lub mutuje, ale żyje].
    Aha, ten koncert to było 5-cio lecie NONSAKRUM w „Tunelu”, 23 kwietnia 2010. Za 5 złotych kupa niezłej muzyki z metalcore’wych klimatów – SOMA PROCESS, RISE i NONSAKRUM. Pierwsza kapela miażdżąca i dołująca niskimi tonami. Druga gorzej w odbiorze dla mnie [bo te szczególiki muzyczne, niuanse, nutki…] ale zabawowo publiczność ich doceniła. A NONSAKRUM kolejny raz na dwa wokale mi daje się odczuć jako czołg dźwiękowy, który przejeżdża bez oporów przez okopy I Wojny Światowej i nie ma go jak zatrzymać. I „ten popierdolony perkusista”, jak ktoś określił na pewnym forum. Muzyka bez zbędnych wstawek, ozdobników, bez litości i ograniczeń. I tyle. Tego samego wieczoru zagrały KOMETY we „Wspaku” dla 40 osób i PSYCHOCUKIER w „Mehehe”. Coś się dzieje.