Co zrobić gdy wszyscy znajomi wyjechali na pielgrzymkę do
Częstochowy i dopadła cię melancholia? To proste, trzeba jechać na jakiś fajny,
kameralny festiwal punkowy i takoż uczyniłem w tym roku – wszyscy jechali
pociągami w przeciwnym kierunku, a my dzielnie zbliżaliśmy się na lubelskie
ostępy, tam gdzie żadna komunikacja publiczna nie odważa się dojechać. Aż do
tego roku nikt nie wiedział, gdzie jest Tyśmienca, ani, że w ogóle istnieje
takie miejsce, ale geografia potrafi nas wciąż zaskoczyć.
Podróż była dwuetapowa, przesiadaliśmy się w Lublinie na
dworcu PKP – sam nie wiem jak to możliwe, ale byłem tam pierwszy raz w życiu,
zawsze witałem i żegnałem się z tym miastem na dworcu autobusowym, a tu nagle
się okazało, że istnieje coś takiego jak Lublin B i tam właśnie jest dworzec
kolejowy. Czułem się tam niemal tak, jakbym wysiadł w Chmielniku, tak jest tam
małomiasteczkowo.
Z lokalnego już pociągu trzeba wysiąść na przystanku Gródek,
łatwo to poznać, bo tam właśnie wysypują się na niby-peron pijane punki.
Całkiem niedaleko od tego kolejowego przystanku jest sklep,
gdzie dokonujemy drobnych zakupów i socjalizujemy się z miejscowymi, którzy są
szczerze zdziwieni, że pojawili się tu jacyś obcy, a na dodatek Turyści (!).
Dobrze wszak, że fest zaczynał się w piątek, a nie w środę, bo w środy i w
niedziele ten sklep, który odwiedzających witał długą, powiewną firanką w
drzwiach, spełniającą zapewne rolę moskitiery, jest po prostu zamknięty, co
smuci najbardziej w niedzielę, gdy wraca się do cywilizacji i nie ma się już ze
sobą niczego do jedzenia i picia (jak widać tam właśnie jest niedzielny poligon
Handlowej Dobrej Zmiany).
Po opuszczeniu zabudowań pojawia się bardzo istotne miejsce –
zakręt w las, którym prowadzi droga w kierunku festiwalu, na oko ze 3 kilometry
w żywej dziczy. Zdjęcie jako punkt orientacyjny publikuję dla przyszłych
pokoleń wybierających się na ten zajebisty fest.
Po wyjściu z lasu, jako punki niezłomne, objawia nam się
obraz sprzed bitwy – nie ma jeszcze nic oprócz sceny, tylko ściernisko, sad i
bojowe koguty, które później okażą się prawdziwą poranną zmorą dla zmęczonych nocnymi
koncertami festiwalowiczów.
W międzyczasie wysłuchaliśmy przeraźliwych opowieści jakież
to dzikie zwierzęta czają się w lasach, ale potem, gdy poszliśmy do sklepu w
Tyśmienicy, mijając chlewnie obfite w zapachy i odgłosy, znaleźliśmy gazetkę
ścienną miejscowego koła łowieckiego i od razu nam ulżyło:
A sklep, jak to zwykle bywa w małych miejscowościach tchnie
serdecznością i gromadzi przyjaznych ludzi. Sklepy tam z kolei mają inny styl pracy niż w Gródku, w ciągu dnia obowiązuje bowiem kilkugodzinna przerwa na lunch, mniej
więcej od godziny 11. Smutniej okazało
się później, gdy doszły nas informacje, że miejscowi policjanci by wykazać się
jakąkolwiek inicjatywą (wcześniej wyproszeni delikatnie sprzed terenu festiwalu)
wystawiali mandaty za chodzenie niewłaściwą stroną pobocza drogi. Punk rock swoją
drogą, ale bezpieczeństwo i dyscyplina na pierwszym miejscu.
Ach, wypadałoby cokolwiek wspomnieć o samym festiwalu, choć
nie wiem sam, czy nie ważniejsze są wszystkie kolejne doznania około-muzyczne,
no ale dobra: ukraińska ZRADA była rewelacyjna, tak
energetyczno-ekwilibrystycznej kapeli dawno nie widziałem (perkusista chyba
był żonglerem w cyrku), natomiast
zupełnie z innej bajki, ale za to z jak wysmakowanej była MERKABAH, grająca zza
firanki powieszonej na scenie – muzycznie mnie po prostu wmurowało. Poza tym
jak zwykle dobre i świetne wege cateringi i alkohole domowej roboty, jak choćby
przepyszna bzówka, mmmm…
By powrócić z festiwalu na łono cywilizacji trzeba wykazać
się niezłą samodyscypliną, niestety jest mały wybór pociągów z magicznego
przystanku w Gródku, które dowiozły by nas do Lublina, konieczne jest więc
zerwanie się o poranku, by przemierzyć mroczny las z dzikami-ludojadami.
Impreza była zdecydowanie elitarna, familijna wręcz, co mam nadzieję, że nie
wpłynie na być-albo-nie-być przyszłorocznej edycji, ale po takim wyjeździe
naprawdę współczuję ludziom, którzy w poszukiwaniu doznań muzycznych masochistycznie
wybierają woodstocki, offy czy openery.
thiết kế nội thất tại hà nội
OdpowiedzUsuńthiết kế nội thất giá rẻ
thiết kế thi công nội thất
thiết kế nội thất homegroup
thiết kế nội thất
thiết kế nội thất thông minh
két sắt kumho
két sắt khách sạn
két sắt hàn quốc
két sắt